wtorek, 31 maja 2022

Majowe kadry.

Kiedy zaczynałam prowadzić tego bloga było to miejsce, w którym pojawiający się nowy post oznaczał, że chcę Wam pokazać kolejne moje rękodzieło. Z czasem treści nieco się poszerzyły i wpisy często miały charakter pamiętnikarski i chyba takie wpisy lubię najbardziej i do nich najchętniej wracam. Brakuje mi jednak tego, że nie uwieczniam tutaj moich prac. Oczywiście jest ich teraz jak na lekarstwo, czas skurczył się niemiłosiernie od momentu powrotu do pracy, jednak co jakiś czas udaje mi się coś stworzyć. Muszę się przyznać, że do maszyny do szycia nie siadałam chyba całe wieki, a za nią bardzo już tęskniłam! Na odnowienie przyjaźni zwykle wybieram serca, tym razem je uskrzydliłam i dodałam szydełkową różyczkę. Ech...bo nawet Wam się nie pochwaliłam, że w końcu nauczyłam się podstaw szydełkowania!!! Wielokrotnie pisałam Wam o ty jak bardzo marzę o tym, by nauczyć się tego, no i udało się. Internet daje nam takie możliwości, że jeśli chcemy możemy nauczyć się chyba wszystkiego :)
Właśnie tym razem postanowiłam połączyć szydełko i szycie maszynowe, jednak najpierw oddaję głos moim młodszym dzieciom, które z wielkim zaangażowaniem postanowiły nauczyć się szycia i tworzyć razem ze mną. 
Jak to się mówi?...czym skorupka za młodu... :) Jaka to radość, gdy widzisz, że Twoje dzieci zarażają się pasją i stawiają swoje pierwsze kroki w rozwijaniu jej. 
Z wielką dumą prezentuję Wam zatem samodzielne dzieła moich dzieci :)
Krysia, Hania i Staś uszyli sobie poduszeczki i poźniej sami poprosili o sesję zdjęciową, więc proszę wybaczcie tę ilość zdjęć..








A tutaj moje dzieło, kolejne serca czekają na swoje różyczki. Każdy zamówił w swojej ulubionej kolorystyce. 







 
A pamiętnikarsko....oj wiele, by pisać. Maj minął mi niepostrzeżenie, już od pierwszego dnia. Niestety było bardzo stresująco, ciężko fizycznie i psychicznie. Jak się domyślacie ma to związek ze zdrowiem dzieci, zresztą nie obyło się bez szpitali..
Nawet nie mam ochoty do tego wracać, zatem zostawię tutaj zdjęcia ku pamięci czegoś, co ratowało nas w te trudne dni. Przypadkowy zakup do szpitala - pisaki i zeszyt z piękną grafiką, okazały się być największym hitem ostatniego czasu. Musieliśmy dokupić podobny zestaw dla reszty dzieci.





Stworzyliśmy chyba setki podobnych rysuneczków :) 







Jak co roku również był czas na zbiory rabarbaru u mojej babci. Uwielbiam smak ciasta z rabarbarem, zresztą kompot i dżem rabarbarowy również! Część pokrojonego rabarbaru zamroziłam. Uwielbiam w środku zimy przywoływać smak i zapach ciepłych dni zajadając drożdżówkę z owocami.





Tuż przed chorobami wybraliśmy się na nasze łąki zbierać mniszek lekarski na miodek i choć u nas w centrum wsi wszystko się żółciło, to na łąkach było wielkie opóźnienie i zakwitło na tamten czas zaledwie kilka sztuk. Spędziliśmy wspaniały czas, ale zbiorów nie było. Pierwszy raz od kilku lat nie mamy zapasu mniszkowego miodu, nie wiem jak sobie z tym poradzimy. Syrop klonowy, czy z agawy to jednak nie to samo.







Gdzie się dało szukaliśmy kolorów. W ogrodzie..




W kuchni...



A na spacerze szukaliśmy ślimaków...oj przepraszam, tego dnia same nas odnajdywały i wskakiwały na ochotnika do Stasiowego pojemniczka haha. Tutaj zaledwie początek jego...kolekcji...



Niektórzy odkrywają swoje gusta muzyczne...ostatnio słuchawki robią furorę.




Sezon na bukiety i bukieciki uważam za otwarty. Hania rozpieszcza mnie w tej kwestii od zawsze. Z każdego wyjścia z domu przynosi mi piękne kolorowe bukiety. 








A jeśli już mowa o rozpieszczaniu, to muszę wspomnieć Dzień Mamy. Oj byłam rozpieszczana od samego ranka. Dzieci o mnie zadbały tak bardzo, aż sama sobie zazdrościłam :)
Wysprzątany i udekorowany dom, laurki, prezenty, bukiet kwiatów i własnoręcznie przygotowany podwieczorek, najlepsze naleśniki czekoladowe jakie kiedykolwiek jadłam. 






Natomiast popołudnie i wieczór spędziłyśmy świętując z moją mamą i Miriam w herbaciarni. 






No i już kończąc zostawiam tutaj na pamiątkę zdjęcia Krysi i jej wymarzoną figurkę Maryi w koronie. W końcu spełniło się jej marzenie. Otrzymała również swój pierwszy medalik. Niezwykle wzruszające było to, kiedy poszła ona sama do naszego księdza proboszcza po niedzielnej mszy i poprosiła go o poświęcenie tych rzeczy. 




No i póki co tyle wspominania, czas ostatnio tak pędzi, że ciężko nadążyć. Czerwiec w szkole, to bardzo gorący okres, więc czeka mnie naprawdę sporo pracy. Do napisania kochani. Dobrego czasu!