wtorek, 21 września 2021

Staszkowe świętowanie i nasze plony.

Witajcie Kochani,
już prawie w jesieni..
Do niedawna aura za oknem nie sprzyjała temu, by nastrajać się jesiennie, jednak widząc takie plony przyniesione z naszej działki ma się wrażenie. że to już...tuż, tuż..
Z drugiej strony zwracając uwagę na to jaki rześki był dzisiejszy poranek można nawet pomyśleć, że jesień jakimś dziwnym zbiegiem wydarzeń w tym roku nie nadejdzie, bo w powietrzu i w zmarźniętych dłoniach zdecydowanie czuć było powiew...zimy. Z samego rana nasz termometr wskazywał całe 2 stopnie, więc myślę, że teraz już bardzo szybko jesień rozgości się na dobre. 
Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie ulubiona pora roku.. choć w każdej znajduję powody do zachwytów.





Jak możecie zauważyć w ostatnim czasie wiele radości dawały nam nasze działkowe plony. Pigwa już zalana miodem, czeka na ciepłą herbatkę w ulubionym kubku, słonecznik wyskubany, maliny...zniknęły zanim zdążyłam skończyć robienie zdjęć :)



A rabarbar? Ten pełnił zaszczytną funkcję, ponieważ mieliśmy małe święto w naszym domu. Zaraz więcej i o tym będzie.. póki co popatrzcie, jaka to frajda dla dzieci, które większość z tych roślin same posiały!
Najlepsza forma nauki przyrody :)




Ale dzisiejszy post chciałabym poświęcić świętowaniu... Zanim uczestniczył w tym wspomniany wcześniej rabarbar, to na naszym odświętnym stole pojawiły się ..pierogi! Takie domowe, lepione rodzinnie, z domowej roboty farszem. Takie, które nie mają sobie równych. 
Nasz solenizant uwielbia pierogi, więc tego dnia nie mogło ich zabraknąć.
Swoją drogą tak nas wciągnęło to lepienie, że i kolejnego dnia królowały na naszym stole, do tego z trzema różnymi farszami haha.



Wracając jednak do tematu posta, miało być o świętowaniu..

Kto zagląda na bloga od dawna ten wie, że my jako rodzina uwielbiamy świętować i celebrować różne ważne chwile w życiu. Każda okazja jest dobra, by ją uczcić, a jeśli nie ma okazji do świętowania, to potrafimy sami sobie znaleźć pretekst do tego. Możecie podejrzeć TU i TU i TUTAJ i TU

Jesień w naszym domu jest bardzo bogata w powody do pięknych uroczystości. Jako pierwszy swój dzień obchodzi Staszek. Jego imieniny świętujemy we wspomnienie jego patrona św. Stanisława Kostki. 



Jak pewnie się domyślacie niektóre nasze rodzinne uroczystości są bardziej zorganizowane, w niektórych uczestniczą zaproszeni goście, a jeszcze inne spędzamy w domowym zaciszu, ciesząc się swoim towarzystwem. 

Jest jednak kilka zasad, które są dla nas niezwykle ważne i staramy się tego trzymać..

Po pierwsze chcemy, by ten dzień był wyjątkowy nie tylko dla solenizanta, ale i dla reszty rodziny. Dlaczego? Właśnie dlatego, że jest to doskonała okazja do tego, by w ten sposób nauczyć dzieci szacunku do drugiej osoby. Uczymy tego, że absolutnie nie jest ważne to gdzie świętujemy, ważne jest z kim i jak. Oczywiście staramy się, by taki dzień był wyjątkowy od samego rana, aż do wieczora, jednak nie oszukujmy się, wiemy, że nie zawsze tak się da. Czasami brakuje czasu na szykowanie wielkiego ucztowania, czy wspaniałych atrakcji, jednak mi bardzo pomogły jedne słowa, które kiedyś gdzieś przeczytałam. Chodzi o to, że nasze dzieci nie zapamiętają tak naprawdę całego dnia.. ale zapamiętają tę wyjątkową chwilę , kiedy wszyscy razem zasiedli do stołu właśnie z powodu jego święta. Naprawdę nie potrzeba wiele, by zbudować cudowne wspomnienia naszym dzieciom. 

Nie potrzeba wielkich i drogich prezentów, wyjazdów...uwierzcie, że pieniądza są tutaj najmniej ważne. Zdarzało się nie raz, że fundusz jaki mieliśmy przeznaczony na wyprawienie imprezy był....żaden.. dokładnie tak, ale nigdy nie przeszkodziło nam to w świętowaniu. Co zatem jest ważne?

Bardzo często podkreślamy znaczenie tego dnia wyjątkowym strojem (tym razem pominęliśmy strój, za względu na szalejące w domu katary), urządzamy wspólny podwieczorek, może to być nawet zwykła galaretka, czy kisiel, jednak podana w pięknych pucharkach, posypana kolorową posypką, czy też zrobione z niej babeczki podane na talerzyku sprawią wrażenie prawdziwej uczty. Oczywiście niekiedy świętujemy bardzo wystawnie, jednak brak takiej możliwości nie jest kompletnie przeszkodą. Imieninowy poczęstunek tym razem był uczczony ciastem z rabarbarem...zebranym z naszej działki. Ktoś mógłby powiedzieć i co,  i tyle? Tak, i tyle, tylko wszystko było elegancko podane, w przygotowaniach pomagała cała rodzina i poziom ekscytacji sięgał zenitu. A prezent? Prezent również jest bardzo ważny, jednak najważniejsze jest w nim to, by był dopasowany do tego kto go otrzymuje. Kompletnie nie ma dla nas znaczenia, że nie wydaliśmy na niego wiele, najważniejsza jest wartość jaką ma dla obdarowywanego. Zwykle są to prezenty naprawdę niedrogie, jednak jeśli mamy taką możliwość i wiemy, że spełni to marzenie świętującego, to zdarzą się i  nieco droższe. Mimo wszystko zawsze ważnym elementem jest rodzinne wymyślanie tego, co może być pomysłem na prezent. To kolejna świetna lekcja dla dzieci, kolejny raz uczą się szacunku dla drugiej osoby. Podobnie jest z kartkami stworzonymi własnoręcznie, które u nas są traktowane na równi z prezentem. Zawsze pięknie je pakujemy, z zachwytem oglądamy i czytamy zawartość. Tutaj lekcja szacunku po raz trzeci...szanujemy to, że ktoś włożył w swoją prace wiele serca, a wiemy, że takie kartki często są niedoceniane, rzucane w kąt. Zwróćcie uwagę na to, że małe dzieci naturalnie mają taką potrzebę, by obdarowywać innych własnymi pracami, tworzą tony laurek i  z czasem...no właśnie...z czasem to umiera. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego? U nas laurka jest prezentem, który cieszy obie strony, przywiązujemy do nich wielką wagę i dzieci same rwą się do ich robienia. 




Nie mogę pominąć tutaj życzeń. Również i do nich przykładamy wielką wagę. Pracując z dziećmi od dawna obserwuję, że mają one z tym problem. Jak mam być szczera, to i u dorosłych to widać, kiedy wysyłają życzenia kopiując krążące aktualnie w sieci  teksty, czy gotowe memy. W każdym razie zwracamy uwagę, byśmy składali życzenia bez pośpiechu, by były przemyślane, słuchają wszyscy zebrani i często podkreślamy je bijąc brawo. Zazwyczaj solenizant siedzi wtedy na specjalnie przygotowanym miejscu. Dziecku wystarczy zarzucić kocyk na krzesło i już czuje się niczym król. Dodając koronę na głowę i pelerynę na plecy tworzymy już istne szaleństwo, uwierzcie. Za każdym razem rozpływam się widząc jak ważny to moment dla naszych dzieci, Jak cierpliwie słuchają, jak się z tych życzeń cieszą i ile przy tym frajdy. 








A ostatnia najważniejsza zasada, którą się kierujemy w naszym świętowaniu dotyczy tego, by na koniec spędzić choć chwilę razem. Spędzamy czas ciesząc się prezentem i spędzając go tak, jak obdarowany lubi spędzać czas najbardziej. Mamy czwórkę dzieci i zdecydowanie mogę powiedzieć, że to część świętowania, na którą dzieci czekają najbardziej. Zasada jest jednak taka, by bawili się wszyscy razem. Jak się domyślacie tym razem urządziliśmy wielkie samochodowe miasteczko...to nic, że główną atrakcją były wypadki, kraksy i wyścigi, najważniejsze jest to, iż Staszek czuł się wyjątkowo. Wiedział, że jest ważny dla nas, że wszyscy go kochamy i chcemy, by był szczęśliwy!




 Przed nami w najbliższym czasie naprawdę mnóstwo takich powodów do świętowania, w głowie tak wiele pomysłów. Ja już się nie mogę doczekać, to doskonała okazja do tego, by zadbać o kogoś kogo bardzo kochamy...w dzisiejszym świecie, który tak bardzo nastawiony jest na słowo JA, szczególnie należy pamiętać o tym ,że ofiarowanie siebie, swojego czasu i zaangażowania dla drugiej osoby jest wprost bezcenne. Pamiętajcie, że drogie prezenty, wystawne przyjęcia wcale nie muszą oznaczać pięknego  i prawdziwego świętowania.

poniedziałek, 13 września 2021

Mały Nowy Rok..

Witajcie, dopiero co pisałam Wam o moich urodzinach, a tutaj tyle zmian już za nami. 

Co roku wraz z nadejściem września świętuję mój Mały Nowy Rok. Od kiedy pamiętam moje życie zawsze toczyło się w zgodzie z fazami roku szkolnego. Jako uczennica, studentka, nauczycielka, a potem mama dzieci w wieku szkolnym, zawsze o tej porze miałam okazję zacząć wszystko od nowa i bardzo z tego korzystałam :)



Wiecie, że bardzo lubię wszelkie początki. Za każdym razem z okazji Nowego Roku kalendarzowego staram się wyznaczyć sobie nowe cele i postanowienia, podobnie jak na początku miesiąca, czy nawet tygodnia.  Oczywiście, zapisuję je wszystkie, by po jakimś czasie móc sprawdzić czy tak prawdziwie zmieniły one coś w moim życiu. Wrzesień zatem co roku jest dla mnie doskonałą okazją dla "nowego", jednak w tym roku nabiera to pełnego wymiaru. Po kilku latach przerwy i dla mnie pierwszego września zadzwonił dzwonek. Spełniło się moje wielki marzenie i wróciłam do pracy, w szkole, w której od dawna pragnęłam uczyć. Jak wiecie jestem przykładem kobiety, która niczym klasyczna kura domowa opiekuje się ogniskiem domowym. Doskonale odnajduję się w codziennym wypiekaniu chleba, opiekowaniu się dziećmi, dbaniu o Dom. Jednak jestem też człowiekiem czynu, więc nie widzę problemu, by połączyć te zadania z pracą zawodową, zwłaszcza, że do obu tych rzeczy czuję się powołana. Wiem, że w dzisiejszych czasach brzmi to absurdalnie, żeby nie powiedzieć "naiwnie", iż jestem powołana do bycia nauczycielem i nauczania, cóż jednak zrobić, kiedy jestem typem  "nawiedzonej nauczycielki", cytując za Joanną Białobrzeską.


 Jestem niezmiernie wdzięczna, że mogę znowu łączyć swoją pasję z pracą zawodową. Uważam, że to wielki dar traktować pracę na etacie jako jedną z największych pasji. Na swojej drodze spotkałam cudownych pedagogów i wychowawców, którzy najpierw mieli ogromny wpływ ma moje wychowanie, a potem tak wiele mnie w tym zawodzie nauczyli. Wielodzietne macierzyństwo również sprawiło, że na swoją pracę patrzę z innej perspektywy.




Mój powrót do pracy nie jest jednak dla naszej rodziny jedyną zmianą. Oprócz mnie również Hania usłyszała swój pierwszy szkolny dzwonek. Wzruszam się za każdym razem, kiedy widzę ją maszerującą z plecakiem. Zachwycam widząc jak bardzo dba o przybory szkolne.. Jak się domyślacie jako rodzina jesteśmy aktualnie na etapie organizacji, tworzenia nowej rutyny i przyzwyczajeń. 
Wspieramy się w tym  rodzinnie i zdecydowanie stawiamy na to, że jesteśmy drużyną. To bardzo pomaga. 
A to co mi jeszcze pomaga, to piękne przedmioty, którymi uwielbiam się otaczać :) Znacie mnie i wiecie, że zwracam uwagę na szczegóły i detale. O ileż przyjemniej jest spisywać listy obowiązków do pięknego kalendarza... Kiedyś było mi to obojętne, jednak teraz wiem już jak bardzo to zmienia nasze nastawienie.





Przyznaję się...jestem totalną gadżeciarą w tej kwestii. Nie mogę przejść obojętnie obok długopisów, notesów, karteczek..  mogłabym tak wymieniać i wymieniać :) 








Jestem ciekawa czy znacie to z własnego doświadczenia? Czy ważne jest dla Was to czym  się otaczacie w pracy i czy wyznaczacie sobie nowe cele? Kiedyś moje plany rozpisywałam sobie na okres całego roku szkolnego teraz wiem, że  o wiele efektywniej jest zrobić sobie "rachunek sumienia" po każdym miesiącu.  Jaka to radość w takim pięknym kalendarzu widzieć kolejne cele zapisane i zrealizowane :)

Życzę Wam i Waszym dzieciom wspaniałego Małego Nowego Roku. 

Mój czas ostatnio przyspieszył, jednak pomysłów na kolejne wpisy nie brakuje, więc będę się tutaj pojawiać :)


Przesyłam Wam dobre anioły..



Pięknego tygodnia!