poniedziałek, 23 listopada 2009

Macierzyństwo :)

Dzisiaj o macierzyństwie będzie...krótko, zwięźle i na temat...

Z dedyacją dla mojej ukochanej córeczki!

Bo takie chwile są najcenniejsze........







Wiem, wiem powinnam się zająć świątecznym szyciem, ale musiałam...po prostu musiałam :) Króliczka ma ponad 40 cm i na komodzie wygląda świetnie...przynajmniej dla mnie :)


A od jutra zaczynam przygotowania do świąt :) obiecuję hihi :)

środa, 18 listopada 2009

W szpitalu chorych sprzętów...

O tak...od jakiegoś czasu zamieniłam się w pana Ambrożego Kleksa i swoje mieszkanie zamieniłam w szpital chorych sprzętów :)
Pamięta ktoś jeszcze ten wątek Akademii Pana Kleksa??? To miejsce, do którego trafiały popsute i niechciane sprzęty, zabawki i każda z nich zostawała wyleczona :) Ja Akademię Pana Kleksa tak naprawdę odkryłam bardzo późno, bo kiedy byłam już dorosła..... Prowadziłam zbiórki zuchowe o Akademii i jako wzorowej druzynowej wypadało mi się dobrze do tego przygotować! Przeczytałam książkę od deski do deski i do tej pory jestem nią zafascynowana jak dziecko :) Zbiórki wyszły fantastycznie...Akademia Pana Kleksa niesamowicie pobudza wyobraźnię dziecka i moim zdaniem jest to najlepsza książka literatury dziecięcej jaką przeczytałam...a trochę tego było :)
No tak...tylko nie o tym miałam pisać hihi
Jakiś czas temu obiecałam Małemu Mistrzowi, synkowi Rachel ,
że pomogę biednemu, schorowanemu misiowi, który cierpiał na ciężkie schorzenia jakimi były brak łapki i "prawiebezgłwie"! Misiu wyglądał tak...........

Długo gościł u mnie..oj bardzo długo, ale w tym czasie przeszedł kurs na superbohatera i na cześć swojego właściciela został odznaczony "M", co oznacza Mistrza :) :) :) Teraz Miś dumnie zadziera głowę, za plecami powiewa mu mistrzowska peleryna, na czole i łapce ma też opaski bojowe....

Do tego woreczek specjalnie dla Małego Mistrza i przydasie, przydasie i przydasie...Oby tylko Mistrzu był zadowolony :)



Oprócz tego nadal pracuję nad zaległościami...tym razem dla Beli
Bardzo się starałam...miało być romantycznie i Tildowo....mam tylko nadzieję, że lalka już jest u Ciebie i, że choć troszkę się podoba! Przepraszam, że tak długo...

Pozdrawiam wszytskich zaglądających i zdrówka życzę, bo mnie chróbsko dorwało :(

wtorek, 10 listopada 2009

Kuchennie


Witajcie!
Znowu po dość długiej przerwie zdążyłam się za Wami bardzo stęsknić! Na szczęście mogę w końcu pokazać kolejne moje prace i przy okazji napisać Wam co u mnie :)
Ostatnimi czasy swój robótkowy czas poświęcałam na nadrabianie zaległości i tym sposobem paczuszki dla Rachel i Beli już w drodze, a kolejne czekają jedynie na spakowanie. Nie wiem czy mi to wybaczycie kochane!!! Poczekam, aż paczuszki do Was dotrą i wtedy dopiero pokażę to u siebie.
A co mam dla Was dzisiaj? Jakoś tak ostatnio mnie wzięło na decoupage :) No i koniec kropka musiałam chwycić pędzle i serwetki w dłoń...
Jakiś czas temu zajęłam się drewnianym chlebakiem, który z nowego przerobiłam na stary, rodem z wiejskiej, babcinej kuchni. Nie wiem czy zdjęcia oddają efekt jaki udało mi się osiągnąć, ale chlebak wygląda bardzo realistycznie. Z jednej strony bardzo delikatnie,a z drugiej bardzo staro :) Niezbyt często się to zdarza, ale jestem z niego bardzo zadowolona. Najśmieszniejsze jest to, że na poczatku, za każdym razem kiedy miał mnie ktoś odwiedzić, a ja o tym wiedziałam, obowiązkowo chowałam ów chlebak przed całym światem, bo się go wstydziłam. Siedział na dnie szafy, baaardzzoo głęboko, a po wyjściu gości wyjmowałam go, bo było mi szkoda tej pracy, którą w niego włozyłam hihi :)
Razu pewnego, pewien nieoczekiwany gość, jakim był mój tata, zobaczył moje "dzieło" i.....zachwycił się :D
Po prostu padłam z wrażenia, bo Mój Tata, który sam potrafi tworzyć niezwykłe cudeńka, zachwycał się tym w jaki sposób udało mi się osiągnąć taki realistyczny efekt postarzenia...oj gdybyście widzieli jaka byłam wtedy z siebie dumna :D On pewnie tego juz wcale nie pamięta, ale ja owszem :)
Teraz chlebak stoi na honorowym miejscu w kuchni, jest moją dumą i daje mi wiele radości, kiedy co jakiś czas nowa osoba podziwia jego wygląd :)
Wiem, jestem beznadzieja i wyszłam dzisiaj na straszną chwalipiętę, ale przecież Wy najlepiej wiecie jak wiele znaczy dla "hendymejdowców", kiedy ktoś inny doceni jego pracę!
W każdym razie do kompletu stworzyłam jeszcze solniczkę i wieszaczek. Na zdjęciach całość wygląda dość wzorzyście, ale w kuchni wszystko jest umiejscowione w znacznych odległościach, więc tulipanki wyglądają delikatnie :)
Za jakiś czas lakier na solniczce i wieszaku zżółknie jak na chlebaku (się zrymowało nawet), wtedy będzie idealnie :D










No i chciałam jeszcze podziękować wszystkim tym, którzy odpowiedzili w kometarzach na moją ostatnią prośbę! Jesteście kochani! Zmotywowalście mnie i to nawet nie wiecie jak bardzo! Poznałam tez wiele blogów, na które trafiłam pierwszy raz dzięki Waszym wpisom! Tak się cieszę, że jesteście :)


No i moja kochana Czaplania wpada do mnie...niesamowite :) :) :) :******


To się rozpisałam nieco....pozdrawiam cieplutko!