"Podstawową siłą pedagogiczną jest dom rodzinny"
Jakże często w ostatnim czasie przychodzi mi do głowy ten cytat..
Wrzesień wbrew pozorom to jeden z moich ulubionych miesięcy. To dla mnie taki mały nowy rok..taka gruba linia oddzielająca to co było do tej pory i kolejna szansa na nowe, na wprowadzenie zmian, postanowień.. Domyślam się, że wiele osób teraz skrzywi się pod nosem myśląc, że to bez sensu, jednak ja zdecydowanie należę do osób, którym to pomaga i które to motywuje. Pamiętam radość jaką dawały mi nowe przybory szkolne, jakie miałam plany i wyobrażenia o tym nowym roku..
Właśnie teraz jest ten czas, kiedy temat szkoły i edukacji jest obecny w mediach, w wielu rozmowach i właśnie o tym chciałam Wam napisać.
Od połowy wakacji spotykam się na każdym możliwym kroku z pytaniem o to czy moje córki idą do przedszkola. Uwierzcie mi , że nie było dnia bym nie została o to zapytana. Najdziwniejsze dla mnie działo się wtedy, kiedy odpowiadałam, że Hania owszem (ponieważ jest już w takim wieku), natomiast Krysia zostaje ze mną w domu. Przeogromne było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że taka postawa budzi zaskoczenie, żeby nie powiedzieć oburzenie. Jak się okazuje przedszkole w opinii większości osób jest jedynym miejscem, w którym dziecko może się rozwijać i zabierając mu taką możliwość ograniczam je bardzo poważnie,
No dla mnie to był szok, zwłaszcza, że niemalże każdy kto podejmował ze mną rozmowę na ten temat nie krył zdziwienia skąd taka decyzja i twierdził, że powinnam ją zmienić. Początkowo próbowałam walczyć tłumacząc czym się kierowałam, ale z czasem zrozumiałam, że to nie ma sensu. Mimo wszystko temat ten tak bardzo mnie poruszył, że musiałam się Wam tutaj wygadać..
Jestem bardzo ciekawa jakie Wy macie podejście do tego. Nie chcę wdawać się w rozważania czy lepiej wrócić do pracy, czy zostać z dzieckiem w domu, bo nie o to mi chodzi, tylko czy nie pracując zawodowo powinnam oddać dziecko do przedszkola czy nie.
Przecież jeszcze do niedawna, patrząc nawet na swoje dzieciństwo. dla rodziny, w której mama była w domu naturalnym było, że dziecka nie posyłano do placówki, tylko zostawało w domu, aż do momentu kiedy wchodził w grę obowiązek szkolny. Przez wszystkie wieki było to wprost oczywiste, że dziecko najlepiej rozwija się w domu, że właśnie tego mu najbardziej potrzeba. Nagle ostatnie kilkanaście lat tak pozmieniało ludzką mentalność, że bez przedszkola się nie da, że już trzylatek musi uczęszczać do placówki i spędzać tam połowę swojego dnia. Musi, bo robią tak wszyscy pozostali. Naprawdę jest mi ciężko to zrozumieć.. Nie chcę absolutnie negować przedszkoli, bo uważam je za bardzo potrzebne...no właśnie bardzo potrzebne , ale rodzinom, w których oboje rodzice pracują. Właśnie dlatego powstały przedszkola, by zapewnić dzieciom opiekę. Ja jestem w domu, opiekuję się małym Stasiem i zupełnie naturalnym dla mnie jest to, że Krystyna jest z nami..
Argumenty, że mogłabym odpocząć słyszę równie często.. Owszem, pewnie i bym wypoczęła, ale w tym momencie kto byłby odpowiedzialny za wychowanie mojego dziecka, kto miałby na niego największy wpływ i spędzał z nim najwięcej czasu..
Ostatnio bardzo popularny stał się temat edukacji domowej także dotyczącej dzieci w wieku przedszkolnym. Chociaż jestem wielką miłośniczką tematu, będąc nauczycielem z powołania tak bym tego naszego czasu nie nazwała. My po prostu jesteśmy razem i to stwarza najwięcej sytuacji edukacyjnych, a dziecko chłonie wszystko jak gąbka. Jestem przekonana, że nie jest to czas stracony i że daję dziecku to co najlepsze.
A co jeśli wrócę do pracy i będę zmuszona posłać dziecko do przedszkola wcześniej? Po prostu to zrobię i świat się nie zawali, ale teraz korzystam z tego przywileju dla mnie i mojej rodziny. Naprawdę ciekawa jestem Waszego podejścia...
Mam nadzieję, że powoli ucichnie ten temat i już nikt nie będzie drążył, dlaczego to ja ograniczam dzieci :) Jestem wdzięczna za to, że póki co mamy ten czas i nic nas nie goni.
A takie sytuacje wbrew pozorom tyle uczą..
Dzisiaj w wychowaniu na pierwszym miejscu dba się o edukację dziecka, a moim zdaniem najpierw trzeba dać mu jak najmocniejsze podwaliny do tego, by umiało sobie radzić emocjonalnie w tym dziwnym świecie, w tym całym zabieganiu, które na szczęście jeszcze przed nim, a którego nie uniknie..
Wcale nie trzeba być pedagogiem, by mieć pewność, że dziecko nie będzie odbiegało od rówieśników..
Wystarczy kochać..i być..
Pewnie potraficie sobie wyobrazić jaką radość sprawiło Krystynie to, że mogła ze mną upiec ciasto. Bez pośpiechu, od tak sobie w zwykłą środę..
A przy okazji ileż to matematyki ukrytej w tym było..
Jak zwykle dodam jeszcze kilka migawek z naszej codzienności, bo uwielbiamy rodzinnie do nich wracać :)
Niedawno odwiedziła nas przekochana rodzinka...rok temu wstawiałam zdjęcie z naszego spotkania i to niesamowite, że to tylko rok, a jaka zmiana :)
Pozdrawiam Was, bo pewnie to czytacie i może właśnie się uśmiechacie do ekranu :)
Kilka dni temu mój zwykły dzień zamienił się w wyjątkowy...ale jak mogło być inaczej..
Zobaczcie jaką wiadomość otrzymałam od mojego chleba powszedniego :)
W ostatnim czasie otrzymaliśmy bardzo dużo naturalnych, ekologicznych owoców..
pisząc dużo mam na myśli naprawdę duuuużżżooo :)
To zaledwie połowa!!!
A co powstało z tych pysznych śliwek pokażę Wam niebawem :) Czekoladoholicy strzeżcie się :)
Życzę Wam pięknego tygodnia!