Wracając jednak do tematu posta, miało być o świętowaniu..
Kto zagląda na bloga od dawna ten wie, że my jako rodzina uwielbiamy świętować i celebrować różne ważne chwile w życiu. Każda okazja jest dobra, by ją uczcić, a jeśli nie ma okazji do świętowania, to potrafimy sami sobie znaleźć pretekst do tego. Możecie podejrzeć TU i TU i TUTAJ i TU
Jesień w naszym domu jest bardzo bogata w powody do pięknych uroczystości. Jako pierwszy swój dzień obchodzi Staszek. Jego imieniny świętujemy we wspomnienie jego patrona św. Stanisława Kostki.
Jak pewnie się domyślacie niektóre nasze rodzinne uroczystości są bardziej zorganizowane, w niektórych uczestniczą zaproszeni goście, a jeszcze inne spędzamy w domowym zaciszu, ciesząc się swoim towarzystwem.
Jest jednak kilka zasad, które są dla nas niezwykle ważne i staramy się tego trzymać..
Po pierwsze chcemy, by ten dzień był wyjątkowy nie tylko dla solenizanta, ale i dla reszty rodziny. Dlaczego? Właśnie dlatego, że jest to doskonała okazja do tego, by w ten sposób nauczyć dzieci szacunku do drugiej osoby. Uczymy tego, że absolutnie nie jest ważne to gdzie świętujemy, ważne jest z kim i jak. Oczywiście staramy się, by taki dzień był wyjątkowy od samego rana, aż do wieczora, jednak nie oszukujmy się, wiemy, że nie zawsze tak się da. Czasami brakuje czasu na szykowanie wielkiego ucztowania, czy wspaniałych atrakcji, jednak mi bardzo pomogły jedne słowa, które kiedyś gdzieś przeczytałam. Chodzi o to, że nasze dzieci nie zapamiętają tak naprawdę całego dnia.. ale zapamiętają tę wyjątkową chwilę , kiedy wszyscy razem zasiedli do stołu właśnie z powodu jego święta. Naprawdę nie potrzeba wiele, by zbudować cudowne wspomnienia naszym dzieciom.
Nie potrzeba wielkich i drogich prezentów, wyjazdów...uwierzcie, że pieniądza są tutaj najmniej ważne. Zdarzało się nie raz, że fundusz jaki mieliśmy przeznaczony na wyprawienie imprezy był....żaden.. dokładnie tak, ale nigdy nie przeszkodziło nam to w świętowaniu. Co zatem jest ważne?
Bardzo często podkreślamy znaczenie tego dnia wyjątkowym strojem (tym razem pominęliśmy strój, za względu na szalejące w domu katary), urządzamy wspólny podwieczorek, może to być nawet zwykła galaretka, czy kisiel, jednak podana w pięknych pucharkach, posypana kolorową posypką, czy też zrobione z niej babeczki podane na talerzyku sprawią wrażenie prawdziwej uczty. Oczywiście niekiedy świętujemy bardzo wystawnie, jednak brak takiej możliwości nie jest kompletnie przeszkodą. Imieninowy poczęstunek tym razem był uczczony ciastem z rabarbarem...zebranym z naszej działki. Ktoś mógłby powiedzieć i co, i tyle? Tak, i tyle, tylko wszystko było elegancko podane, w przygotowaniach pomagała cała rodzina i poziom ekscytacji sięgał zenitu. A prezent? Prezent również jest bardzo ważny, jednak najważniejsze jest w nim to, by był dopasowany do tego kto go otrzymuje. Kompletnie nie ma dla nas znaczenia, że nie wydaliśmy na niego wiele, najważniejsza jest wartość jaką ma dla obdarowywanego. Zwykle są to prezenty naprawdę niedrogie, jednak jeśli mamy taką możliwość i wiemy, że spełni to marzenie świętującego, to zdarzą się i nieco droższe. Mimo wszystko zawsze ważnym elementem jest rodzinne wymyślanie tego, co może być pomysłem na prezent. To kolejna świetna lekcja dla dzieci, kolejny raz uczą się szacunku dla drugiej osoby. Podobnie jest z kartkami stworzonymi własnoręcznie, które u nas są traktowane na równi z prezentem. Zawsze pięknie je pakujemy, z zachwytem oglądamy i czytamy zawartość. Tutaj lekcja szacunku po raz trzeci...szanujemy to, że ktoś włożył w swoją prace wiele serca, a wiemy, że takie kartki często są niedoceniane, rzucane w kąt. Zwróćcie uwagę na to, że małe dzieci naturalnie mają taką potrzebę, by obdarowywać innych własnymi pracami, tworzą tony laurek i z czasem...no właśnie...z czasem to umiera. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego? U nas laurka jest prezentem, który cieszy obie strony, przywiązujemy do nich wielką wagę i dzieci same rwą się do ich robienia.
Nie mogę pominąć tutaj życzeń. Również i do nich przykładamy wielką wagę. Pracując z dziećmi od dawna obserwuję, że mają one z tym problem. Jak mam być szczera, to i u dorosłych to widać, kiedy wysyłają życzenia kopiując krążące aktualnie w sieci teksty, czy gotowe memy. W każdym razie zwracamy uwagę, byśmy składali życzenia bez pośpiechu, by były przemyślane, słuchają wszyscy zebrani i często podkreślamy je bijąc brawo. Zazwyczaj solenizant siedzi wtedy na specjalnie przygotowanym miejscu. Dziecku wystarczy zarzucić kocyk na krzesło i już czuje się niczym król. Dodając koronę na głowę i pelerynę na plecy tworzymy już istne szaleństwo, uwierzcie. Za każdym razem rozpływam się widząc jak ważny to moment dla naszych dzieci, Jak cierpliwie słuchają, jak się z tych życzeń cieszą i ile przy tym frajdy.
A ostatnia najważniejsza zasada, którą się kierujemy w naszym świętowaniu dotyczy tego, by na koniec spędzić choć chwilę razem. Spędzamy czas ciesząc się prezentem i spędzając go tak, jak obdarowany lubi spędzać czas najbardziej. Mamy czwórkę dzieci i zdecydowanie mogę powiedzieć, że to część świętowania, na którą dzieci czekają najbardziej. Zasada jest jednak taka, by bawili się wszyscy razem. Jak się domyślacie tym razem urządziliśmy wielkie samochodowe miasteczko...to nic, że główną atrakcją były wypadki, kraksy i wyścigi, najważniejsze jest to, iż Staszek czuł się wyjątkowo. Wiedział, że jest ważny dla nas, że wszyscy go kochamy i chcemy, by był szczęśliwy!