Witajcie, piszę nocą...jak za dawnych czasów. Pewnie wcześnie dzisiaj nie zasnę, ciężki i stresujący wieczór za mną, a do tego dzieci kaszlą przez sen na zmianę. Jak się okazuje choróbska dopadły naszą rodzinę. Niestety czeka nas jutro wizyta u lekarza, bo i kropki podejrzane się znalazły i głos utracony...jednym słowem nieciekawie. Weekend minął tak szybko, że nie zdążyliśmy zapalić trzeciej świecy! Niedziela nas nieco spowolniła, jednak udało się upiec pierniczki - kolejną turę i obejrzeć film świąteczny. Domowo, rodzinnie...niespiesznie.
W sobotę wszyscy razem zasiedliśmy do pieczenia pierniczków. Było wesoło i gwarno, zachycałam się umiejętnościami dzieci. Bardzo sprawnie wychodziło im wałkowanie ciasta, wykrawanie ciastek i przenoszenie ich na blaszkę, Swobodnie dałyby radę same popierniczyć :)
W tym roku wielkie emocje wzbudza we mnie fakt, że udało mi się w końcu zdobyć wymarzone dekoracje piernikowe! Wiele lat temu u Izy z
Domowego Zakątka pojawił się wpis o ciastkach, które ona przygotowała na konkurs. Oczywiście wyszły tak piękne, że Iza zdobyła pierwszą nagrodę, a ja od tego czasu zamarzyłam, by kiedyś wykonać podobne. Mam nadzieję, że wybaczysz mi Kochana mały plagiat :) Posypka jest przepiękna i nie mogę się doczekać, kiedy ją wykorzystam!
Oczywiście nie tylko w tej kwestii poczułam się zmotywowana. Postanowiłam zapisać przepis na pierniczki w wyjątkowej oprawie i zawiesić na lodówce, by był zawsze pod ręką w tym piernikowym okresie.
Przepis zawisł na lodówce i jest jednocześnie piękną dekoracją.. jaka to niesamowita radość, kiedy coś się zrobi. W momencie tworzenia świat jakby się zatrzymywał..to trochę taka forma medytacji :)
Tak bardzo się cieszę, że rośnie mi w domu gromadka podobnych zapaleńców, którzy uwielbiają tworzyć i rozumieją mnie w tym zupełnie :)
Dzisiejsze wypieki minęły o wiele spokojniej, sprawniej i....czyściej hihi
Towarzyszyła mi tylko Krysia, która bardzo lubi być fotografowana, więc musiałam skorzystać z takiej okazji.
Wykrawanie ciasteczek i wałkowanie ciasta to najbardziej emocjonująca część pieczenia.....przepraszam prawie! Jak każdy się domyśla, to podjadanie świeżych pierników jest jednak najciekawsze :)
Było wiele radości i śmiechu!
A Krystyna, podobnie jak ja, jest totalnie zachwycona nową posypką :)
W tym roku wykorzystałam również pomysł znaleziony gdzieś w internecie. Co prawda tamten wianuszek składał się z ludków piernikowych, jednak ja wykorzystałam serduszka, gdyż niestety nie mam ładnej, ludkowej foremki ;( Musimy to zmienić!
W każdym razie, wianuszek prezentuje się przepięknie! Mam już kilka pomysłów jak można taki przyozdobić i wykorzystać! Na pewno na tym jednym się nie skończy :)
Pierniczki mają w sobie jaką taką magię :) Cała nasza rodzina je uwielbia! Większość z nas zdecydowanie uwielbia zajadać je w takiej wersji, jednak dekorowanie ciastek lubimy tak bardzo, że na pewno w najbliższym czasie i tym się zajmiemy.
Pierniki są niezwykle fotogieniczne, jednak przyznaję, że pierwszego dnia wypiekania nie było zbyt wielu okazji do "pstrykania" zdjęć i kadry jakieś takie uboższe.
A mimo wszystko ileż emocji temu towarzyszyło, jak miło było obserwować takie zaangażowanie dzieci, podśpiewywać sobie świąteczne szlagiery i cieszyć się tym całym bogactwem i....... bałaganem hihi :)
Kilka dni wcześniej dzieci były zachwycone tworzeniem najprostszych gwiazd z torebek śniadaniowych. Na pewno jeszcze kilka powstanie :) Póki co ze ścinek, które pozostały, wykleiłyśmy zimowe pejzaże.
A w piątek, kiedy jeszcze nic nie zapowiadało takiego zdrowotnego Armagedonu udało nam się pojechać do Bydgoszczy na Jarmark Świąteczny :)
Oczywiście początkowo największe wrażenie wywarły karuzele. Część latała z reniferami w saniach, a część powoziła zaprzęgami w kolejce :)
Chwilę później zachwyty wywoływały świecące dekoracje! Zdjęcie trzeba było wykonać przy każdej hihi, ja Wam tego oszczędzę, jednak na pamiątkę chcę choć kilka ujęć zostawić ;)
Trzeba przyznać, że Bydgoszcz pięknieje :)
Na koniec muszę napisać, co wywołało największe emocje podczas Jarmarku....Pan Piernik!
Staś już przy pierwszym kramiku oszalał na widok wielkiego piernikowego ludka. Długo wzbraniałam się przed jego zakupem, jednak nie miałam sumienia dłużej odmawiać widząc jego zauroczenie :) Miałam nadzieję, że ludek będzie stanowił część naszych świątecznych dekoracji, ale Staszek miał inną wizję. Staś uznał, że Pan Piernik zostanie honoro zjedzony od razu na Jarmarku. Zatem najpierw Staś stracił głowę dla Pierniczka, a potem Pierniczek...noo...także ten...pyszny był, taki anyżowy :)
Pyszne były także inne przekąski...zapomniałam nazwy, ale wszystkim nam bardzo smakowało!
Na sam koniec i ja się przyznam, że uległam pewnej pokusie :)
Do domu wróciły z nami takie urocze piękności :) Wybór nie powinien nikogo zaskoczyć :)
Póki co to tyle, mam nadzieję, że uda mi się tutaj jeszcze popisać i uwiecznić trochę naszego adwentowego czasu, oby te choróbska szybko minęły!
Ratujemy się czym tylko możliwe!
Trzymajcie się zdrowo, oczekujcie radośnie :)
Kochani dużo zdrowia i sił dla Was, żeby czas przygotowań był jak najpiękniejszy. A że taki będzie nie mam wątpliwości, bo zawsze dbacie o każdy szczegół, który tworzy niepowtarzalny klimat w Waszym domu i rodzinie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Wiolu życzę Wam dużo, dużo zdrowia. Domyślam się, że nie łatwo jest znaleźć Tobie czas na pisanie tu postów, ale dla mnie jest to najlepszy prezent, który z przyjemnością otwieram , po całym zabieganym dniu . Pięknie tworzycie, pierniczycie i spędzacie wspólnie czas. Ściskam gorąco
OdpowiedzUsuńCieszę się Violu, że wróciłaś do częstszego pisania. Przedświąteczne przygotowani, jarmark, tak tworzą się rodzinne tradycje.
OdpowiedzUsuńChoroby dzieciaków nie zazdroszczę. U nas w szkole aktualnie panuje ospa i angina. Wojtek póki co zdrowy.
Tule :*