Witajcie, w naszym domu rozgościło się ptactwo...przyleciało i cieszy oczy. Czy to zwiastuny wiosny? Pewne jest to, że ptaszorki cieszą mnie niezmiernie, bo to prace, które szyć zaczęłam już daaawno temu i czekały naprawdę długo na swoją kolej. Odkopałam je w ferie i kończyłam etapami. Właśnie tego się uczę, że małe kroczki mają moc sprawczą. Podobnie jak pisałam Wam w poprzednim poście na temat czytania książek, tak samo jest z rękodziełem. Robione z doskoku, kiedy miałam dosłownie odrobinkę czasu i choć czekały na swój moment tak długo, to są, są i tak bardzo cieszą oko! A mogłam się poddać i stwierdzić, że nie mam czasu.. Taka piękna lekcja pokazująca, że to kropla drąży skałę! Skałę, której kilofem nie ruszymy, a ta maleńka, niepozorna kropla,dzięki swojej wytrwałości, potrafi jaskinie stworzyć..
Tak właśnie próbuję przekładać to na swoje życie..
Rozkładając pracę na etapy, dzieląc je na małe krople, o wiele łatwiej znaleźć siłę, motywację i czas na działanie...Dzięki takiemu podejściu mogłam wrócić do pisania postów, co daje mi wiele frajdy i motywuje.. Odkurzam swoje małe i wielkie pasje, czytam książki, ale i wypełniam obowiązki, za które też nie jest łatwo się zabrać.
Patrzę na takiego ptaszka, co przysiadł na gałązkach lawendy zebranej latem z naszego ogrodu i robi mi się ciepło na sercu..
Ptaszorki powstały w kilku wersjach kolorystycznych, z lawendą i bez. Pierwsze pofrunęły do mojej mamy, jeden zawisł w kuchni, kolejny u Miriam....
Ostatni znalazł swoje miejsce w naszym pokoju, przysiadł na ramie obrazu i tak już został. Podoba mi się :)
A w tym czasie dzieci powoli wracały do sił....
Niektórzy odzyskali możliwość jedzenia i apetyt, a co za tym idzie i siły :)
Mając na stanie gromadkę choruszków trzeba było i porozpieszczać ich troszkę...
Cudowna tartra, polecam przepis, znajdziecie go
TUTAJ
Mięciutkie bułeczki niczym puch, idealne na bardzo bolące gardło :)
W kuchni nigdy nie brakuje mi chętnych do pomocy...
Ciastka piekliśmy pierwszy raz z przepisu znalezionego
TUTAJ
Ciasto kruche:
- 500 g mąki pszennej
- 300 g masła (lub margaryny), zimnego
- 200 g cukru pudru
- 6 żółtek
- 2 łyżeczki cukru waniliowego
- szczypta soli
- 20 g kakao
Dodatkowo:
- białko do smarowania ciasta
Sposób przygotowania:
- Z podanych składników (poza kakao) zagnieść ciasto kruche.
- Ciasto podzielić na pół. Do jednej połowy dodać kakao i zagnieść ponownie ciasto. Oba ciasta zawinąć osobno w folię spożywczą i wstawić do lodówki na ok. 30 minut.
- Ciasta rozwałkować osobno, na posypanym mąką blacie, na dwa prostokąty o jednakowej wielkości na grubość ok. 7mm. (U mnie o wymiarach 23x 31 cm). Ciasto jasne posmarować rozkłóconym białkiem i nałożyć ciemne ciasto, lekko dociskając wałkiem. Ciasto ciemne posmarować białkiem. Całość zwinąć w roladę wzdłuż dłuższego boku. (Jeśli rolada jest miękka, zawinąć ją w folię spożywczą i wstawić do lodówki, aby lekko stwardniała).
- Następnie ostrym nożem pokroić roladę na plasterki o grubość ok. 1 cm. Ślimaczki układać na dwóch blachach wyłożonych papierem do pieczenia w sporych odstępach. Z góry posmarować białkiem.
- Piec w nagrzanym piekarniku, jedną blachę po drugiej, ok. 20 minut w temperaturze 180°C (grzałka góra- dół) do lekkiego zarumienienia. Po upieczeniu pozostawiać na kilka minut na blasze. (Zaraz po upieczeniu ciasteczka są bardzo miękkie). Następnie przenieść na kratkę kuchenną i pozostawić do całkowitego ostygnięcia.
- Źródło: strona Domowe Wypieki.
Tę zupę również testowaliśmy i okazała się obłędnie pyszna. Zupa serowa z mojej ulubionej strony z przepisami. Sprawdźcie
TUTAJ
Hanusia obierała samodzielnie ziemniaki i znalazła takiego cudaczka! :)
Oczywiście nie zniknął w obiedzie, ale zamieszkał w domku dla lalek hahah.
A duma z samodzielnie przygotowanego obiadu sięgała zenitu!!!
W międzyczasie porządki wiosenne w szafach, ja naprawdę zaczynam już jej wyczekiwać hihi
Rozpoczął się Wielki Post, zadziwiające w jakim tempie przybywa pokolorowanych okienek. Jeśli chcecie wydrukować podobny plakat, to udostępniałam go kilka lat temu w
TYM POŚCIE :)
Po całym tygodniu spędzonym w domu z choruszkami udało mi się wyrwaćdo kina, film "Wieloryb" zapowiadał się wspaniale, jednak rozczarował mnie niestety. Uwielbiam tego typu filmy, jednak był on zbyt patetyczny, aktorstwo (nie licząc roli głównego bohatera!) na kiepskim poziomie. Film przytłaczający. Okazało się, że to adaptacja filmowa sztuki teatralnej, może dlatego taki efekt..Mogłabym pisać wiele, ale nie chcę zniechęcać, bo może ktoś z Was jednak skusi się na film i będzie miał inne odczucia :)
Za to znalazłam taki plakat w kinie i wiedziałam, że co niektórzy oszaleją z radości :) Także od razu przekazałam zainteresowanej dobre wieści :)
A w ostatnim czasie rozmawialiśmy również o planach na małe przemeblowanie i zmiany w pokoju młodszej młodzieży...dzieci tak się przejeły, że Staś od rana wyczekiwał kuriera z nowym łóżkiem haha choć na to troszkę jeszcze trzeba poczekać.
Krysia natomiast poprosiła o włączenie bajki "Dzwoneczek", bo marzy jej się urządzić swój kącik w takim właśnie stylu...no nie da się ukryć, że ma wyczucie dziewczyna :)
Swoją drogą zainspirowana bajką tworzyła później różne rysunki :)
Niby nic się nie działo, niby siedzieliśmy uwięzieni w domku z wirusami, a kiedy odpowiednio się spojrzy okazuje się, że ten czas był tak bogaty..
Właśnie za to lubię tworzyć takie wpisy, czuję wdzięczność za każdą minutę..
A metoda małych kroczków sprawia, że już kolejne maleństwo powstaje...powolutku, ale w końcu będzie można przedstawić kolejne cudeńko :)
Pięknej niedzieli kochani i dobrego tygodnia. Ja wracam do pracy i moich szkolnych obowiązków. Dzieci muszą jeszcze się doleczyć, ale wierzę, że to będzie dobry czas. Głowa pełna pomysłów, no i ta wiosna, co tak na nią czekam, zachęca do działania podwójnie...To nic, że za oknem śnieżek pruszył i wczoraj, i dziś.....ja już ją pewnego dnia poczułam w powietrzu i tego się trzymam :)
Do napisania!
Śliczne ptaszki ci wyszły, od razu zrobiło się wiosennie. Choroby was nie opuszczają, mnie niestety też nie. Jak na początku stycznia zachorowałam tak ciągnie się to cały czas, kilka dni lepiej i pojawia się coś innego. Mam nadzieję, że wraz z nadejściem wiosny i większą ilością słońca, będzie tylko lepiej. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję Aguś za miłe słowa. Przykro mi, że te choróbsk tak nie odpuszczają! Właśnie dlatego wyczekuję tak wiosny, by już było lepiej. Zdrówka Kochana!
UsuńWiosennie i miło! Ptaszki są śliczne i wspaniale dekorują wnętrze. Tworzysz niesamowity klimat - z przyjemnością czytam, oglądam i chłonę atmosferę:)))
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
PS. Jak się ma Ziemniak? Dalej mieszka w domku?
Takie słowa dodają skrzydeł! Dziękuję :) A co do Pana Ziemniaka....wczoraj dołączyła do niego Pani Marchewka haha Naprawdę! Staszek wyjął jedną z lodówki, pisakiem dorysował jej oczy i stwierdził, że to jego żona i zamieszka z nim, także mamy rodzinkę :)
UsuńPtaszki są przeurocze!!:) ogromnie mi się podobają:) wspaniałe zdjęcia dzieciaków!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Pozdrawiam Cię serdecznie i tak mi miło, że zostawiasz po sobie ślad :)
UsuńCudowny wpis, Wiolu! Taki ciepły! w sam raz na wyczekiwanie wiosny!
OdpowiedzUsuńDziękuję, oj już mi tego ciepła wiosennego potrzeba...nie mogę się doczekać już tego zapachu :) aż się rozmarzyłam haha :) Ściskam!!!
UsuńCieszę się, że wróciłaś do pisania i odkurzyłaś zapomniane pasje. Violu te małe kroczki zawsze przybliżają nas do celu, a czas...czas i tak mija. Sama wiem jak trudno wykraść te godziny godzienności. Dobrze że dzieci wracają do zdrowia, chyba niea nic gorszego jak domowy szpital.
OdpowiedzUsuńUrocze te Twoje ptaszki;)
Ale tu pięknie , smacznie i twórczo u Ciebie:)
OdpowiedzUsuń"Tremendous article! I really appreciate the depth and clarity of your writing."
OdpowiedzUsuńittelkom jakarta
thank you for nice information ; UMJ Modern
OdpowiedzUsuń