środa, 27 lipca 2016

Bo kto biednemu zabroni...

Tak....bo kto biednemu zabroni żyć bogato...
Dzisiaj wpis o czymś co często posiadamy, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy :)
W obecnych czasach bardzo często myślimy o bogactwie, o posiadaniu i każdy z nas (choć w różnym stopniu) dąży do tego, by mieć...
Doszło do tego, że jeśli ktoś planuje jeździć na rowerze wstrzymuje się z tym do momentu, kiedy uzbiera cały niby (!) niezbędny sprzęt, kiedy będzie miał świetny rower, obowiązkowy strój i całkiem profesjonalny plecak z bidonem...taki wypasiony....dla sportowców.
Kiedy ktoś chce biegać nie może przecież robić tego w spodenkach zwyczajnych i białej koszulce...musi mieć wszystko profesjonalne...nawet bielizna jego musi oddychać, a buty to już obowiązkowo powinny być z najnowszej kolekcji, tej, która reklamowana jest najczęściej w zupełnie profesjonalnym czasopiśmie dla biegaczy....
Takich przykładów można wypisywać wiele i nie chodzi mi wcale o to, by krytykować osoby, które mają pasję i starają się w nią inwestować i rozwijać się...absolutnie!
Chodzi mi o to, że czekając na coś co mieć chcemy  i czego pragniemy możemy przegapić bogactwo, które już posiadamy. Masz zdrowe nogi...możesz jeździć nawet na starym PRL-owskim składaku, możesz biegać i wdychać świeże powietrze przy każdej możliwej okazji....
Ja od zawsze chyba marzę o domu, z ogrodem....tak...z wielkim i pięknym ogrodem, marzę o siedlisku, w którym tak wiele mogłabym robić i dzięki któremu mogłabym być jak najbliżej natury...
No i mogłabym czekać na spełnienie tego marzenia, mogłabym wzdychać i wyobrażać sobie jakie to będzie wspaniałe uczucie rozkoszować się zapachami przyrody....a mogę korzystać z tego bogactwa, które każdy z nas posiada.
Gdybym była panią domu, takiego ukrytego na wsi, moje dzieci mogłyby pluskać się w wodzie całe letnie dni, mogłyby biegać beztrosko po trawie i kałużach, a ja rozkoszowałabym się pięknymi widokami....mogłabym....
A przecież wystarczy tylko chcieć...
Mamy to szczęście mieszkać tak blisko lasu i niesamowicie pięknych łąk, których mamy tutaj ponad 50 hektarów
Wystarczy odkopać mini basen kupiony za jakieś śmieszne grosze dla MiMi kiedy była małym bąblem, wystarczy wypełnić dwie plastikowe butle (po wodzie 5l) i zabrać ze sobą, wystarczy upiec domowe drożdżówki pełnoziarniste z wiśniami, które wszyscy kochamy, wystarczy zaparzyć zieloną herbatę, zmrozić ją wcześniej i.... i po prostu się ruszyć! Nie muszą to być mazury, ani Bieszczady...wystarczy poznać swoją najbliższą okolicę..

Taki  całodzienny piknik to niesamowite przeżycie... były kąpiele w basenie....nawet z żabimi gośćmi (robiły większe wrażenie niż te w najbardziej wypasionym basenie ogrodowym wypełnionym filtrowaną wodą), było grzybobranie (zupełnie spontaniczne,ale jakże owocne!), było puszczanie kaczuszek w kałużach, spacery i zbieranie kwiatów...

Jakie bogactwo..każdego z nas...a pomyśleć, że mogliśmy ten dzień spędzić w czterech ścianach mieszkania i gdybać sobie jak to kiedyś będzie pięknie w tym naszym ogrodzie...
a patrząc na to, że życie potrafi nas bardzo zaskakiwać i weryfikować nasze plany i nawet jeśli nigdy nie będzie mi dane bycie panią swego domu, to nigdy nie będę żałować, że ten czas straciłam....

Mam nadzieję, że ktoś z Was doczytał do końca...tyle myśli w mojej głowie...

Dodam tylko, że u nas wiele się dzieje...Jeśli jeszcze nie wiecie jakie małe, wielkie zmiany u nas, to przypominam zaproszenie na blogowy profil bloga Violetowo!!!
Czekam na Was...