Uwielbiam czas między Bożym Narodzeniem, a Nowym Rokiem...jest jakiś taki jakby zawieszony gdzieś między czasem i przestrzenią...nie potrafię opisać tego słowami, jednak jest to czas otulania i cieszenia się sobą nawzajem, czas przemyśleń, podsumowań, planów...
Jeśli zatem mowa o otulaniu, to idealnym sposobem jest kubek pełen pysznej herbatki :) Tę akurat kupiliśmy w herbaciarni podczas wyjazdu na Jarmark Bydgoszczy.
Otulanie umila jeszcze jeden z prezentów świątecznych....uwielbiam!
No, a już szaleństwem jest wieczór z puzzlami. Marzyły mi się od dawna, choć w sumie nigdy nie układałam! Najzabawniejsze jest to, że jestem naprawdę kiepska w układaniu, ale mimo to sprawia mi to wiele frajdy :) Poprosiłam Mikołaja o zestaw 300 elementów i uwierzcie to dla mnie spore wyzwanie haha. Możecie spojrzeć na stan świeczki przy rozpoczęciu układania i na końcu! A i tak wciąż ktoś podchodził i mnie wspomagał. Sama się z tego śmieję, ale wiem, że właśnie to o tę dobrą zabawę chodzi...i o wyjątkową formę wyciszenia, która temu towarzyszy, pewien rodzaj medytacji!
A co do układania puzzli, to mam jeszcze jedną anegdotkę z tym związaną :) W przerwie świątecznej, będąc w pracy na dyżurze, chwalę się koleżance, że po powrocie do domu czeka mnie miłe popołudnie z układaniem, że w końcu się za to zabiorę, bo już od dawna za mną chodziło. Koleżance zaświeciły się oczka, widzę, że zaciekawił ją temat i pada pytanie ile elementów hahaha. Ja z dumą mówię, że 300, ona ponawia pytanie, jakby nie dosłyszała odpowiedzi, więc powtarzam, że 300. Choć już troszkę zbita z tropu dodaję, że to mały zestaw, dopiero zaczynam (bo przyszło mi do głowy, że pewnie lepiej brzmiałoby 1000) wtedy ona dodaje, że też lubi składać z mężem, więc widząc jej wcześniejsze zdziwienie pytam ilu elementowe, a ona na to 33 500....tym razem ja ponowiłam swoje pytanie kilkukrotnie, bo pomyślałam, że źle usłyszałam hahaha Był to bardzo zabawne i miałyśmy z tego niezły ubaw. Oczywiście obie wiemy, że to nie żadne wyścigi, jednak sama rozmowa była przezabawna i tym bardziej z uśmiechem pod nosem wspominam to w momentach, kiedy moje 300 elementów mnie zaczyna przerastać hahah.
A co do układania puzzli, to mam jeszcze jedną anegdotkę z tym związaną :) W przerwie świątecznej, będąc w pracy na dyżurze, chwalę się koleżance, że po powrocie do domu czeka mnie miłe popołudnie z układaniem, że w końcu się za to zabiorę, bo już od dawna za mną chodziło. Koleżance zaświeciły się oczka, widzę, że zaciekawił ją temat i pada pytanie ile elementów hahaha. Ja z dumą mówię, że 300, ona ponawia pytanie, jakby nie dosłyszała odpowiedzi, więc powtarzam, że 300. Choć już troszkę zbita z tropu dodaję, że to mały zestaw, dopiero zaczynam (bo przyszło mi do głowy, że pewnie lepiej brzmiałoby 1000) wtedy ona dodaje, że też lubi składać z mężem, więc widząc jej wcześniejsze zdziwienie pytam ilu elementowe, a ona na to 33 500....tym razem ja ponowiłam swoje pytanie kilkukrotnie, bo pomyślałam, że źle usłyszałam hahaha Był to bardzo zabawne i miałyśmy z tego niezły ubaw. Oczywiście obie wiemy, że to nie żadne wyścigi, jednak sama rozmowa była przezabawna i tym bardziej z uśmiechem pod nosem wspominam to w momentach, kiedy moje 300 elementów mnie zaczyna przerastać hahah.
Po Świętach wybraliśmy się na wycieczkę do Torunia, który bardzo lubimy i często odwiedzamy.
Uwielbiamy odwiedzać pierogarnię Stary Młyn i to właśnie w Toruniu, ten najstarszy i najbardziej kameralny lokalik.
Po powrocie do domu od razu odszukaliśmy ukochaną książkę Miriam. Kiedy miała około 2-3 lat wciąż czytaliśmy tę książkę. "Kareta z piernika" opowiadająca historię toruńskich pierników i pewnej Katarzyny. Piękny tekst, który czytałam tyle razy, że do dzisiaj sporą jego część znam na pamięć.
Krysia zafascynowana książką, którą również znalazła pod choinką. Kilka dni temu już skończyła czytać, zatem mogę oficjalnie potwierdzić, że mamy w domu fankę Harrego Pottera jak nic :)
Druga część już w drodze :)
I jak zwykle zauroczyła mnie zakładka zrobiona przez Krystynę :) No słodziak taki, zamówiłam dla siebie podobną :)
Za nami traumatyczne chwile, które dzięki Bogu za nami, ale zostawiły nieopisany ślad w sercu..
Wierzę, że to trudne przejście w Nowy Rok przyniesie Dobro, w każdym razie dało szansę, by o to dobro się starać jeszcze bardziej..póki możemy..
Kot nie odstępował go na krok..
A z przyziemnych spraw muszę się przyznać, że odważyłam się na kolejny ekperyment. Wypatrzyłam w Lidlu takie cudeńko...wprost idealne połączenie: smak pierniczka, ale tym razem na bazie herbaty! Był jeszcze smak śliwki i cynamonu, oby jeszcze udało mi się upolować :)
Z małym wsparciem udało mi się złożyć kolejny obrazek..