Witajcie...wielkie zmiany coraz bliżej...
Mam wrażenie, że w ostatanich dniach nie da się nie ulec wrażeniu, że lato zaczyna nas opuszczać i powolutku ustępuje miejsca jesieni..
Jeszcze kilka lat temu o tej porze czułam, że dopada mnie chandra i przesilenie pór roku ma na mnie ogromny...najczęściej niezbyt pozytwny...wpływ.
Poddawałam się temu nie zastanawiając się nawet, czy warto i dlaczego tak się dzieje..
Na szczęście z biegiem czasu nauczyłam się, że o wiele więcej zależy ode mnie i mojego podejścia do życia niż mi się wydaje. Może nie ma jeszcze potrzeby, by wprowadzać ulubione jesienne "umilacze",ale na pewno teraz jest świetny czas, by cieszyć się z tego jak zmienia się przyroda i można się zastanowić się jak wykorzystać go, by przygotować się na nadchodzące długie popołudnia i wieczory.
Ta jesień dla mnie będzie wyjątkowa, ponieważ na świat przyjdzie wtedy nasza tzecia mała kruszynka..
Oprócz pory roku tak wiele się jeszcze u nas zmieni...
dlatego właśnie ten czas, który nam jeszcze został chiałabym jak najlepiej wykorzystać, zwłaszcza na rzeczy, na które może mi zbraknąć czasu po porodzie.
Spotykam się z przyjaciółmi i spędzam czas rodzinnie, delektując się każdą chwilą..
Nasza ostatnia wyprawa do lasu jest dowodem na to, że zmiany coraz bliżej, a ja coraz badziej nie mogę się ich doczekać..
Póki co grzybów mamy pełnen zamrażalnik i torbę tych suszonych (opócz tego jemy je niemal co drugi dzień!), suszą się też zioła, leśna pigwa czeka na zaprawienie jej...same pyszności...
Do tej pory podczas spacerów największym zaineteresowaniem cieszyły się muchomory, pięknie czerwone...
Ale to najwyższy czas, by poznać inne gatunki grzybów...no i MiMi w końcu złapała bakcyla :)
MiMi udało się znaleźć mnóstwo kozaków i borowików...HaNula cieszyła się z każdego znalezionego grzyba, ekscytacja sięgała zenitu :)
Oprócz grzybów znaleźliśmy jeszcze inne skarby..po niektóre wybierzemy się niebawem...damy im lepiej dojrzeć, ale miejsca zapamiętane!
Po długim spacerze damska część rodziny udała się na piknik, a K. zbierał dzielnie dalej...tym razem kurki w swoim ulubionym kurkowym miejscu :)
A my....Wrzosowiska....idealne miejsce na relaks!
HaNusia, która bardzo często chadza z nami po lesie, mimo wszystko ostatanio była wyraźnie onieśmielona potęgą lasu....chodząc sama do siebie mówiła cichutko..."nie bój się Hanusiu...Hanusiu nie bój się malutka..." :)
My póki co cieszymy się jeszcze ostatnimi dniami wakacji, bo te niebawem się kończą i niosą za sobą kolejne, wielkie, rodzinne zmiany, ale o tym będzie osobny post na pewno!
Pięknego dnia!
Wspaniała rodzinna wyprawa. Piękne zdjęcia. My też bardzo lubimy grzybobrania. Mam też podobny stosunek do jesieni - trzeba cieszyć się tym, co w niej piękne: kolorami, owocami, grzybami, a także długimi wspólnymi wieczorami. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluję tych cudownych życiowych zmian! Z niecierpliwością czekam na więcej szczegółów i zdjęć Twoich Waszych. Tak bardzo chciałabym Was bliżej poznać i tak ogromnie się cieszę, że jesteś, że blogujesz! Mnie również brakuje wspólnoty i zastanawiam się nad założeniem domowego kościoła, ale wiadomo, że na swoim terenie to są obawy.
OdpowiedzUsuńGratuluję jeszcze raz i proszę o więcej zdjęć!
Iza
U nas rodzinne grzybobranie to już tradycja. Piękne te Wasze leśne Panienki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie