No tak, wszystko pięknie, ale jak to ugryźć...myślałam, myślałam, aż pewnej nocy (kiedy Mimi w najlepsze szalała do białego rana!) oświeciło mnie...no jak to jak...no oczywista sprawa, że uszyć taką lalę :D
Normalnie dostałam takiego natchnienia i powera, że od razu zakasałam rękawy do pracy...i tu znowu szok...przecież ja nigdy lalki nie szyłam ;p No, ale jakoś dałam radę...do rana była prawie skończona...następnego dnia doszyłam tylko koronki.....wszystko szyte tylko i wyłącznie ręcznie, tak bardzo się przykładałam, że rozkruszyłam jedną igłę w dłoni (!!!).
Mam tylko nadzieję, że się podobało..bardzo się starałam..
P.S. A i zapomniałam o najważniejszym!!!
Łucja -lala powędrowała do Michellki razem z Micusiem, który od samego początku ją zauroczył..to taka niespodzianka była :*
Wiem..zdjęć za duzo, ale nie mogłam się zdecydować ;p