Witajcie!
Dzisiaj post jakiego dawno u mnie nie było. Wpis ten będzie typowo wnętrzarski. Nie, nie spodziewajcie się tutaj katalogowych i najmodniejszych wnętrz, jednak bardzo zależy mi, by zamieścić tutaj kilka (no dobrze, ostrzegam, że więcej niż kilka!) zdjęć naszej kuchni. Chcę mieć tutaj je z dwóch powodów. Pierwszy, to uwielbiam wracać z sentymentem do zdjęć naszych wnętrz, które wciąż się zmieniają, drugi jest taki, że uwielbiam urządzanie i sprawia mi to wiele frajdy.
Nasza kuchnia nie jest może idealna, ale na pewno wyjątkowa. Kiedy wprowadziliśmy się do naszego mieszkania zastaliśmy meble kuchenne już wtedy służące poprzednim właścicielom zapewne od bardzo dawna. Kompletnie nam się nie podobały i byliśmy pewni, że wymagają jak najszybszej wymiany. Na szczęście zdolne ręce mojego męża i taty sprawiły, że po małych przeróbkach mogliśmy z nich jeszcze korzystać. Dokładnie 10 lat temu niesamowicie spodobały mi się wnętrza w stylu shabby schic. Zafascynowało mnie to, że w taki prosty sposób można było odmienić przedmioty codziennego użytku. Dodam tylko, że te 10 lat temu nie było jeszcze w polskich sklepach dekoracji w tym stylu. Teraz można znaleźć takie w każdej sieciówce, jednak w tamtym okresie nie było to takie oczywiste. Kto mnie zna, ten wie, że jeśli w mojej głowie zapłonie jakiś pomysł, to nie ma zmiłuj się. Zaczęliśmy pracę...malowaliśmy razem z małą Miriam, która szczęśliwa poznawała tajniki malowania suchym pędzlem,
Od początku byliśmy zachwyceni efektem! Kuchnia przez te wszystkie lata przechodziła wiele przemian, choć bazą zawsze pozostawały nasze, malowane ręcznie meble. Bardzo żałuję, że nie mam tutaj uwiecznionych wcześniejszych wersji kuchni.
W T Y M poście możecie zobaczyć jak wyglądało tuż po malowaniu.
Minęło całe 10 lat, kuchnia nadal z nami jest i muszę Wam się do czegoś przyznać..
nie wyobrażam sobie naszego mieszkania bez niej!
Kilka razy przychodziło nam do głowy, że może czas wymienić meble na nowe. Kiedy jednak konkretnie zaczynaliśmy się nad tym zastanawiać, to żadne inne nie są w stanie zastąpić klimatu, który tworzą te nasze wyjątkowe!
Czasami marzą mi się szafki o wiele bardziej pojemne, pod sufit, bym mogła mieścić w nich mnóstwo rzeczy, których w rodzinie wielodzietnej na pewno nie brakuje, ale zaraz coś chwyta za serce i mówi mi, że to jest NASZA kuchnia :)
W każdym pomieszczeniu ważne jest dla mnie to, by w prosty sposób, niewielkimi dodatkami, móc zmieniać aranżacje. Nasza kuchnia zmienia się zatem bardzo często, jednak czerwone elementy w białe kropki kocham najbardziej! Jak widać podobną słabość mam do fajansu z Włocławka, czy ceramiki z Bolesławca. Jest to absolutna miłość od dziecka i na pewno pojawi się o niej osobny wpis :)
Jednym z przedmiotów bez których nie wyobrażam sobie naszej kuchni, to drewniany chlebak, który jest chyba jedyną rzeczą, którą ozdobiłam w technice decoupage i używam po dziś dzień. Malowałam go ok 12 lat temu!
Wspaniale, że uwielbiacie swoją kuchnię, bo to bardzo ważne, żeby czuć się dobrze w swoim wnętrzu. Pamiętam jej metsmorfozę. Już nie mogę się doczekać kolejnych wpisów. Pozdrawiam Was cieplutko!
OdpowiedzUsuńKuchnia, w której można odpocząć, delektować się kawą i książka. Żyć. Widać, że jest Wasza <3 Uwielbiam "skorupy" w Waszej kuchni. Bolesławiec to także moja słabość. U mnie też często cerata na stole- masz rację, teraz jest ich ogromny wybór i potrafią zachwycić swoim dekorem. Ściskam!
OdpowiedzUsuń